"I wiesz do jakich wniosków doszłam? Że jednak najlepszym zwierzakiem to byłby facet. Taki chłop to sam się na spacer wyprowadzi i można go zostawić w mieszkaniu z otwartym oknem. Niby o jedzenie też będzie krzyczał jak najzwyklejszy dachowiec, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Aaa, no i najważniejsze – nawet jeśli ucieknie, to przynajmniej nie będę miała wyrzutów sumienia, że sobie w życiu nie poradzi, a o takiego pieska to jednak trochę bym się martwiła."
Od zawsze miałam awersję to wszelkich historii romantycznych. Filmy spod szyldu "komedia romantyczna" omijam szeroki łukiem, podobnie z resztą jak książki. Gdyby Łukasz Wasilewski nie napisał do mnie z propozycją zrecenzowania jego debiutu, pewnie nawet nie zwróciłabym na tę książkę uwagi. Do tego wszystkiego jeszcze różowa (o zgrozo!) okładka. Tak, wiem, bardzo jestem kobieca. "Oddawaj różdżkę, Phong!" jednak przeczytałam i nie żałuję.