27.04.2015

Muzyczny Poniedziałek: Lao Che śpiewa dorosłym "Dzieciom"


Wykonawca: Lao Che
Tytuł: "Dzieciom"
Premiera: 4 marca 2015
Gatunek: crossover, rock alternatywny
Ocena: 8/10

"Kiedy dramat w trakcie,
Nie myśl wiele o drugim akcie.
Diabeł jest głupi,
A chcesz aniołka, to ci tata kupi."


Lao Che to zespół, którego normą jest zaskakiwać. Crossover pełną gębą. Trochę rocka, elektronika, jazz.... Chłopaki wykraczają poza wszelką miarę. Laureaci wielu nagród i kawalerowie Srebrnego Krzyża Zasług wrócili z płytą „Dzieciom”, która niekoniecznie nadaje się dla najmłodszych. Jest to rzecz poważna, zdecydowanie dojrzała muzycznie z tekstami, które jak zwykle trafiają w sedno. W roli producenta został obsadzony Emade, czyli młodszy z braci Waglewskich z formacji Fisz Emade Tworzywo. Z tego po prostu musiało wyjść coś niesamowitego. 


Na pierwszy ogień trzeba wziąć singiel, który niejako rozsławił ten album, będąc od wielu tygodni na podium Listy Przebojów Trójki. "Tu" jest piosenką niesamowicie jak dla mnie pozytywną. Taką, do której od razu nóżka tupie. Przekaz? Bardzo prosty. Ciesz się życiem, a co ma być po śmierci, to będzie. Carpe diem trochę, bo "Tu jest jak u mamy, jak u mamy tu mamy".




Można by pomyśleć, patrząc na prezentowaną na blogu muzykę, że to nie do końca moje klimaty. Od każdej reguły są jednak wyjątki. Swoją przygodę z Lao Che zaczęłam od koncertówki "Powstanie Warszawskie", którą dostałam od mamy. Z miejsca zakochałam się w Spiętym, a raczej w jego tekstach. Z pozoru proste i bezpośrednie, kryją drugie dno. Zgrabnie łączy znane cytaty, przemiela je, bawiąc się słowem z niezwykłą łatwością. To wszystko sprawia, że prawdopodobnie świetnie odnalazł by się w erze międzywojennych grup literackich, odnajdując kompana w Tuwimie. 

Słuchasz "Dzieciom" i wszystko wydaje się takie świeże. Muzyka ma w sobie coś z jammowego brzmienia, jakby chłopaki po prostu usiedli i zaczęli grać. Zachwycam się i chłonę każdą nutę, bo mimo takiego klimatu wszystko wydaje się być dokładnie przemyślane, dzięki czemu łatka "koncept albumu" idealnie tu pasuje. 




Na płycie znajdziemy dziesięć utworów, z których większość trwa powyżej pięciu minut. Zdarza się, że takie długie formy męczą. Ja tak miałam przy "Z kamerą wśród zwierząt..." i jazzowo-elektroniczną końcówką, która do mnie nie trafiła. Piosenki się też bardzo dobrze ułożone. Wydawać by się mogło dziwne, ale to także ma wpływ na odbiór. Za dużo tego samego na raz nudzi. Różnorodność w brzmieniu jest nieprawdopodobna. 

Lao Che to taki twór, po który można sięgnąć w ciemno. Może i na początku do Ciebie nie przemówi, ale po jakimś czasie załapiesz bakcyla i przepadniesz dogłębnie. Wielki respekt dla chłopaków i jak najwięcej takiej magii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz