21.08.2014

Carat wiecznie żywy - "Witajcie w Rosji" Dmitry Glukhovsky

Tytuł: "Witajcie w Rosji"
Tytuł oryginału: "Рассказы о Родине"
Autor: Dmitry Glukhovsky
Data wydania: 21 maja 2014
Wydawnictwo: Insignis
Ocena: 7/10
"Rosji nie da się objąć rozumem... W Rosję można tylko wierzyć."
W kilkunastu błyskotliwych opowiadaniach Glukhovsky wprawną ręką kreśli alegoryczny portret swojej ojczyzny: państwa, w którym korupcja sięga najwyższych władz, kraju rządzonego przez oligarchów i podporządkowanego ich interesom. "Witajcie w Rosji" to iście wybuchowa mieszanka: fikcja miesza się tu z rzeczywistością, satyra i ironia sprawiają, że czytelnik nie wie, czy śmiać się, czy płakać, a wszystko to w ulubionej przez Glukhovsky’ego konwencji science fiction. To wyjątkowa książka mówiąca o problemach współczesnej Rosji w sposób niezwykle oryginalny, dosadny i nad wyraz trafny. 



Łapówkarstwo się szerzy, Gazprom jest wynikiem cyrografu, w programie na żywo Eduard Limonow i Borys Niemcow dają sobie po mordzie na śmierć i życie, a Iwan Groźny ciągle żyje. Ot cała prawda o państwie Putina. W swoich krótkich i bardzo dosadnych opowiadaniach Glukhovsky ukazuje nam szarą rosyjską rzeczywistość pełną stagnacji i uśpienia, przez które nie ma tutaj miejsca na jakiekolwiek zmiany. Dodane elementy sci-fi nie mają na celu zabrać nas do innej rzeczywistości. Czytelnik ma przez cały czas świadomość, że to wszystko się dzieje tu i teraz. Same wzmianki o Obamie czy Gatesie o tym świadczą. Ich cel jest całkiem odmienny. Pogłębiają ten cały absurd jeszcze bardziej. Prawda jest taka, że ciężko wytłumaczyć funkcjonowanie takiego kraju bez pomocy jakiejś wyższej siły.

Ukazana przez autora rzeczywistość przeraża. Przeraża, bo jest prawdziwa! Z jednej strony mamy bogaczy, polityków, którym bliżej do mafiozów, a z drugiej babuleńki z jednym telewizorem na całej wsi, które nawet nie zauważyły wojny, bo tak mało znaczą. Rosja to kraj, w którym każdego obowiązują inne zasady, a prawo to tylko dokumencik, który powinien być, żeby Zachód się nie czepiał.

Biorąc tę książkę do ręki, liczyła, że zostaną mi udzielone odpowiedzi na pytania dotyczące Matki Rosji i jej kochanka. Pod tym względem się zawiodłam, bo teraz mam ich jeszcze więcej. Wiecie, byłam dwa lata temu we Lwowie i zagłębiając się w lekturze doszłam do pewnego smutnego wniosku - Ukraina się wiele od Rosji nie różni i ciężko będzie to zmienić. Po prostu te same zasady funkcjonowania, a raczej ich brak. Wstrząsające.

Książka warta zwrócenia uwagi, szczególnie jeśli ktoś się choć trochę interesuje tematem. Autor przypomina trochę mojego ukochanego Bułhakowa. Odsłania przed nami kurtynę i pokazuje, że od czasów "Mistrza i Małgorzaty" za wiele się nie zmieniło.

1 komentarz: