12.01.2015

"Poszukiwacze zaginionej arki" reż. Steven Spielberg

Tytuł: "Poszukiwacze zaginionej arki"
Tytuł oryginału: "Raiders of the Lost Ark"
Data premiery: 1 czerwca 1981
Gatunek: przygodowy
Reżyseria: Steven Spielberg
Ocena: 8/10
"Archeologia to nasza religia, chociaż obaj utraciliśmy czystość wiary."
Dr Indiana Jones (Harrison Ford) jest archeologiem, który łączy wykłady uniwersyteckie z ekspedycjami badawczymi. Właśnie powrócił z ostatniej, w trakcie której odniósł porażkę w rywalizacji z naukowcem pracującym dla nazistów. Nie dane jest mu zająć się nauczaniem. Otrzymuje bowiem tajne zadanie od służb specjalnych. Wyrusza do Egiptu, gdzie prawdopodobnie odkryto miejsce przechowywania Arki Przymierza. Nie może dopuścić, by święte trofeum znalazło się w rękach Niemców. Pomoże mu w tym jego dawna dziewczyna, Marion (Karen Allen).
Lata 80. ubiegłego wieku były niesamowitym okresem w kinematografii. To wtedy światło dzienne ujrzały takie kultowe produkcje jak „Powrót do przyszłości”, „Szklana pułapka” i „Terminator”. Pojawił się też pewien profesor, o którym do tej pory nie można zapomnieć. 



Indiana Jones, moja wielka miłość z dzieciństwa, przez którą nawet kiedyś chciałam zostać archeologiem. James Bond z tytułem doktora, który zamiast broni i garniaka, ma bicz i fedorę. Elokwentny, błyskotliwy, przystojny... ideał, którego jedyną słabością są węże, których to panicznie się boi. Do tego w głównej roli sam Han Solo.... znaczy Harrison Ford. To już samo w sobie by wystarczyło, żeby film mi się spodobał.

Seria filmów o Indianie, którą rozpoczęli „Poszukiwacze zaginionej arki”, to owoc współpracy dwóch wielkich osobistości kina – Stevena Spielberga i George'a Lucasa. To po prosu musiało się udać, nawet jeśli mało kto w tę produkcję wierzył. 34 lata po premierze film może się poszczycić między innymi 5 Oscarami, uznaniem za „dzieło znaczące kulturowo” przez Bibliotekę Kongresu USA i czołowymi miejscami w wielu zestawianiach typu „Najlepszy film/Najlepsza postać”. A to tylko niektóre z wyróżnień.

John Rhys-Davies i Harrison Ford w trakcie kręcenia
"Poszukiwaczy zaginionej arki"
Akcja filmu rozgrywa się w 1936 roku. Naziści postanowili odszukać dla swojego wodza legendarną Arkę Przymierza, w której mają się znajdować tablicę z 10 przykazaniami. Stany Zjednoczone nie mogą dopuścić do tego, gdyż jak głosi przepowiednia "wojsko, które niesie przed sobą Arkę, jest niezwyciężone". Kogo proszą o pomoc? Oczywiście Indy'ego, który notabene właśnie powrócił z Peru, gdzie poszukiwał pewnego złotego posążka. Bez chwili wahania wyrusza w kolejną tą niebezpieczną podróż, by stawić czoła wojskom Trzeciej Rzeszy i swojemu wrogowi - koledze po fachu René Belloq'owi.

Archeolog, jak i większość podobnych mu postaci, ma w sobie coś z Casanowy. Nie musi się za bardzo nawet wysilać, by kobiety lgnęły do niego. Niebezpieczeństwo i życie na krawędzi... to chyba to przyciąga do niego jak magnes. Przynajmniej z takim nie można się nudzić. 
No i jeszcze ten uśmiech...
Dziewczyną Jonesa zostaje pewna atrakcyjna Marion, z którą już zresztą był i porzucił. Trochę to dziwne, że najpierw go nienawidzi, za to co jej zrobił, a zaraz potem, nawet nie wiadomo kiedy, staje się jego kochanką. Nawet ja momentami tej kobiecej logiki nie rozumiem. Do tego jest najsłabiej wykreowaną postacią, choć na samym początku nie brakowało jej potencjału. Niestety twórcy obdarzyli ją jedynie umiejętnością wypicia ogromnej ilości alkoholu, czego w sumie odrobinę jej zazdroszczę.

Przynajmniej ładnie razem wyglądali. 
Produkcja inspirowana jest popularnymi w latach 30. i 40. serialami przygodowymi. Stąd choćby czas akcji datowany na początek II Wojny Światowej. Mimo niemalże nieśmiertelnego głównego bohatera, którego nie powstrzyma nic, całość od początku jest w miarę realistyczna. Do czasu. Końcówka, w której naziści zostają pokonani przez Boską moc wydobywającą się z arki jest jak dla mnie słaba. To jednak typowy dla tej serii zabieg i mimo że Indy w siły nadprzyrodzone nie wierzy, spotyka je na swojej drodze dość często.

Finish him!
Seria o Indianie to klasyka, pierwowzór dla takich produkcji jak choćby Lara Croft i dobra rozrywka dla widza. Nie spodziewajcie się tutaj spektakularnych efektów. Film ma ponad 30 lat i nie taki duży budżet, jak by się mogło wydawać. Czy warto obejrzeć? Tak i to bardzo!

Na koniec mały dodatek, który zniszczył wszystko, czyli Amy z The Big Bang Theory, która twierdzi, że Indiana Jones nie ma wpływu na fabułę. To smutne, ale ma trochę racji.
Wszystkich nieanglojęzycznych bardzo przepraszam, ale nie udało mi się tego znaleźć po polsku. Zainteresowanych odsyłam do odcinka czwartego siódmego sezonu :)

____
Film obejrzany w ramach:

5 komentarzy:

  1. Spielberga filmy lubię, tego jeszcze nie widziałam, ale chętnie zobaczę w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  2. pamiętam ten film :) i ten specyficzny klimat przygodówek z tamtych czasów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę przerysowane, mało prawdopodobne... ale kogo to obchodzi! I tak były świetne ;)

      Usuń
  3. O, nie. Zupełnie nie moje klimaty. Kiedyś rozmawiałam o nim z moim chłopakiem, stwierdził, że jestem największą w świecie ignorantką klasyków światowych i filmów must watch. No, coś w tym jest :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam filmy z Indianą Jonesem! :D Wszystkie 3, bez tego nowego z ostatnich lat. W sumie on też był w porządku, ale to już jednak nie to samo.
    No a ta kultowa już muzyka z filmu i nieodłączne atrybuty Indy'ego, czyli fedora i pejcz... :D ♥

    OdpowiedzUsuń